piątek, 1 listopada 2013

Rozdział Drugi

"Mów szeptem jeśli mówisz o miłości"


~~Z perspektywy Isabelli~~

 \Na stoliku nocnym leżał mój telefon wzięłam go do ręki i za uwarzyłam że mam dziesięć nieodebranych połączeń od Evie.Lepiej do niej nie odzwaniać....Zagapiłam się w księżyc i zaczęłam rozmyślać co będzie teraz?Mieszkałam z Evie,Arthurem,Caylem i Martiną.Mała pewnie teraz pójdzie do domu dziecka a mieszkanie będzie stało puste.A ja na  pewno tam nie pójdę mieszkać po tym co się stało.Z mamą...Ostatni raz jak się z nią widziałam to strasznie się pokłóciłyśmy więc nie ma mowy abym poprosiła ją o pomoc.Mam jeszcze swój honor.Zostaje Liam i tata.Liam mieszka z przyjaciółmi i on zawsze staje po stronie taty więc nie ma mowy.Tak więc po wypisie ze szpitala zadzwonię do taty.Może mnie zechce...Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi.Do sali weszła mama z ( i tu się przestraszyłam) Liam'em-Cześć mamo.Co tu robi Liam?-Zapytałam                                                                                 -Cześć Bells.Dawno cię nie widziałem-Powiedział i mnie przytulił                                                                                                      

-Liam zabiera cię do Londynu i będziesz z nim 
mieszkała-Powiedziała mama. 
-C-co?Ale jak to?-Byłam szczerze zdziwiona.Jak oni mogą mi to robić?
-Normalnie.Jutro wychodzisz ze szpitala a w piątek jedziemy do Londynu-Powiedział Liam którego obdarzyłam lodowatym spojrzeniem.
-Córeczko...Nie mogę cię tak narażać.Musisz z nim jechać.
-Ness...Będziesz miała u mnie własną łazienkę a nawet garderobę.Zaprzyjaźnisz się z chłopakami i będzie ok!
-Nie nie będzie!Muszę chodzić na terapię.Będę tylko i wyłącznie ciężarem dla ciebie i twoich kolegów.
-Wcale nie!Jedziesz i kropka.
-Nie nie jadę!Po za tym nie jestem spakowana...
-To ja cię spakuję.....A mama mi pomoże!-Powiedział...Czy ja się nie przesłyszałam?Mama...Ma dotykać moje rzeczy?
-O nie!Mama niech lepiej nie tyka moich rzeczy!
-Okej.Sam sobie poradzę.To zgadzasz się?
-Ale...No dobra.Ale jeśli będę ciężarem wracam do domu.
-Na pewno nie będziesz ciężarem...Nie dla nas.A teraz idź spać.Przyjadę po ciebie rano.-Powiedział i dał mi całusa w policzek.
-A bym zapomniał!Masz to od Danielle.Pomyślała że będzie ci tu smutno więc kupiła ci trochę słodyczy i pluszaka.-Powiedział i na stolik nocny położył koszyk z łakociami i pluszakiem.
-Dzięki ale....Ale kto to Danielle?
-Moje dziewczyna
-Acham...Podziękuj jej ode mnie ok?
-Okej.Pa.Śpij dobrze.
-Pa.-Dali mi jeszcze po całusie w policzek i wyszli.Nie byłam głodna więc kanapek nawet nie ruszyłam ale miło ze strony tej całej Danielle że o mnie pomyślała.Trochę się cieszyłam że jednak zamieszkam z Liam'em bo nie będę musiała prosić taty o pomoc.Po jakiś dwudziestu minutach rozmyślania o moim "nowym" życiu  zasnęłam...

                      ***
Liam przyjechał po mnie o 12.Lekarze powiedzieli że jest w porządku i doktor Brown przepisała mi jakieś leki.Pojechaliśmy do domu.Mama chciała abyśmy zjedli obiad ale ja nie chciałam i Li też.Pownosiliśmy wszystkie moje walizki i kartony do auta,pożegnałam się z mamą i ruszyliśmy.Droga strasznie mi się dłużyła...
-Mama strasznie mnie zaskoczyła tym że sprawiasz jej problemy wychowawcze.Przecież zawsze byłaś taka spokojna...-Powiedział Liam
-Ale ludzie się zmieniają...
-Tak ale ty nigdy nie byłaś jak inni ludzie...Byłaś wyjątkowa.Nadal jesteś ale widzę że coś się stało.Nie uśmiechasz się tak jak dawniej.Można pomyśleć że całe szczęście zostało ci odebrane.Powiesz mi co się stało?
-To ty nic nie wiesz?-Zapytałam się patrząc mu prosto w oczy.
-Nie.Mama powiedziała mi tylko tyle że popadłaś w straszne kłopoty i potrzebujesz pomocy.
-Aham.....To dobrze-Powiedziałam i wsadziłam słuchawki w uszy.Nie chciałam aby jeszcze i on się o mnie martwi.Wystarczy że już mama się martwi.Nikt nie może się dowiedzieć dlaczego uciekłam od Evie....Nikt nie może się dowiedzieć co tam się wydarzyło.Resztę drogi przebyliśmy w ciszy.Już wiem co on sobie myśli." To do niej nie podobne żeby siedziała tak cicho". Tak więc do Londynu dotarliśmy w trzy godziny.Gdy wjechaliśmy przed willę Li brama się automatycznie zamknęła a mi szczena opadła.To był naprawdę gigantyczny dom.Szybo wyskoczyłam z auta.Będę mieszkać na dość cichej ulicy.To dobrze...Chyba.Wzięłam dwie walizki a Liam zawołał dwójkę chłopaków blondyna i chłopaka w lokach żeby pomogli mu z resztą.Przed domem była ławeczka a na niej siedziała jakaś szczupła,długowłosa dziewczyna.
- Cześć Liam!Cześć Bella!-Powiedziała gdy nas zobaczyła.Z skąd ona zna moje imię?To jest chyba ta cała Danielle...
-Hej-Powiedziałam cicho.
-Cześć skarbie.-Powiedział mój brat dając jej całusa w policzek.Tak teraz jestem pewna w 100% ...To Danielle.Całą trójką weszliśmy do domu.Postawiłam walizki.Zdjęłam buty(Dopiero teraz zorientowałam się w co ja w ogóle jestem ubrana.Ugh...Stare poplamione krwią dżinsy i rozciągnięty podkoszulek) i kurtkę po czym przywitałam się z chłopakami.
-Cześć...Jestem Isabella ale wolę jak wołają na mnie Bella.-Powiedziałam zakrywając twarz włosami.
-Miło nam cię poznać.Jestem Zayn
-Niall
-Louis
-Harry.-Przedstawili się po kolei co śmiesznie zabrzmiało.
-A ja jestem Danielle-Powiedziała dziewczyna mojego brata.
-Wiem...Liam mi o tobie mówił.Bardzo ci dziękuję za ten koszyk ze słodyczami.
-Nie ma sprawy-Powiedziała z uśmiechem
-Czy przypadkiem Bella to po włosku nie jest piękna?-Zapytał Harry. 
-Si.Cosa?(Tak a co?)-Zapytałam.Harry i reszta zrobili miny jakby przemówiła do nich po marsjańsku.
-Tak.A co?-Powiedziałam tym razem po angielsku.
-Nie nic.Po prostu jesteś piękna.
-Grazie(Czyt.Gracja.pol.Dziękuje)-Powiedziałam lekko się rumieniąc.Przeklęte rumieńce!
-Wow.Mała nie wiedziałem że umiesz mówić po włosku!-Powiedział Li.
 -Charlotte mnie nauczyła.Z pochodzenia jest z Włoch.
-Charlotte?-Zapytał się zdziwiony.
-Dziewczyna taty.No wiesz ta niska blondzia co mieszka z tatą w Montanie.
-A ta Charlotte!-Powiedział kiwając głową.Chłopcy pozanosili moje rzeczy na górę a Li pokazał mi dom.Kuchnie,jadalnie,salon,pokoje chłopaków no i na sam koniec mój.Był śliczny.Mnóstwo w nim czerwieni i czarnego.Wszystko tworzyło w nim tak zwaną harmonię.Nie mogłam się doczekać aż w końcu zostanę sama i będę mogła się rozpakować.
-Liam kiedy ty to zrobiłeś?Przecież wczoraj byłeś u nas!-Powiedziałam rzucając mu się na szyję.
-Mama domyślała się już od dwóch tygodni.Urządziły go dziewczyny.Za tamtymi drzwiami masz łazienkę a za tamtymi garderobę-Powiedział wskazując dwoje drzwi.
-Liam...Ja dziękuję.Jest śliczny! 
-Nie ma sprawy mała!Masz dwie godziny na rozpakowanie się a potem zejdź na obiad-Powiedział i wyszedł a ja wzięłam się za rozpakowywanie.Łazienka była cudna a w garderobie zmieściły się jeszcze moje stare ciuchy.Poukładałam moją liczną kolekcję książek na półkach a laptopa wyjęłam z ostatniej walizki i położyłam go na biurku a samą walizkę wstawiłam na jedną z szaf w garderobie.Wszystko zajęło mi tylko pół godziny więc postanowiłam o siebie zadbać.Nalałam sobie całą wannę gorącej wody i trochę płynu do kąpieli o zapachu wanilii.Wzięłam "Romeo i Julia" i weszłam do wanny.Siedziałam w niej pół godziny i siedziałabym dłużej ale usłyszałam pukanie do drzwi.Owinęłam się staranie ręcznikiem i poszłam odtworzyć.W drzwiach stał Harry.
-Hej.Mam nadzieję że się rozpakowałaś bo obiad już gotowy-Powiedział ze słodkim uśmiechem i dopiero za uwarzył co mam na sobie.
-Chyba ci w czymś przeszkodziłem...
-Heh.Nie zaprzeczę.Zaraz zejdę tylko się ubiorę.Ok?
-Okeej.-Powiedział i zszedł po schodach na dół.Poszłam do garderoby.Ubrałam czystą bieliznę i usiadłam przed jedną z szaf.W końcu zdecydowałam się na taki zestaw  ,podwinęłam rękawy bluzy i założyłam ciepłe skarpetki po czym związałam włosy w kucyka. Zeszłam na dół do kuchni.
-No nare...Co ci się stało w ręce?-Zapytał Liam i natychmiastowo znalazł się przy mnie.Spojrzałam na swoje ręce...No tak...Zapomniałam o ranach.Szybko schowałam swoje ręce w rękawach bluzy.
-Nic.To tylko zadrapania po upadku ze schodów.-Nigdy nie byłam uzdolnionym kłamcą ale ostatnio dużo kłamię więc zabrzmiało to dość wiarygodnie.
-Musiałaś nieźle się poturbować.Niezdaro ty moja!-Powiedział i mnie przytulił.Gdy uwolniłam się z uścisku mojego misia pandy zajęłam miejsce obok Harry'ego.
-A no właśnie Bells...Wczoraj jak cię pakowałem znalazłem to.Haloween już było więc nie wiedziałem co z tym zrobić...-Powiedział Li i wręczył mi wejściówki do najlepszego klubu w Londynie...Kupiłam te wejściówki z Evie i Kaylem.Mieliśmy się nieźle bawić...Do oczu napłyneły mi łzy.Pewnie nieźle pobladłam na twarzy ale to tak boli...Nie powstrzymam swoich reakcji...Za bardzo go kochałam.
-Jakoś starciłam apetyt.-Powiedziałam i wstałam od stołu.Znów zakręciło mi się w głowie a przed oczami pojawiły się mroczki.Jedyne co pamiętam to jak zderzam się z czymś twardym i krzyk Liama:
-Bella!!!
_______________________________________________________
Hejka!!Rozdział drugi dodany!!Mam nadzieję że się podoba.Proszę komentujcie ;P Następny dodam może jutro ;D

Rozdział Pierwszy

                                                  ~~ KSIĘGA PIERWSZA~~
                                                                ~~BELLA~~

 "Są tacy,co uciekają od cierpienia miłości.Kochali,zawiedli się,i już nie chcą nikogo kochać,nikomu służyć,nikomu pomagać.Taka samotność jest straszna,bo człowiek uciekający od miłości,ucieka od samego życia...Zamyka się w sobie"

~~Z perspektywy Isabelli~~
     Biegłam ile sił w nogach ale wiedziałam że się zorientuje że mnie nie ma ale teraz inne sprawy mam na głowie.Siedzę w tym gównie już pół roku i nie mogę się z niego wydostać.Ona zryła mi całkowicie psychikę.Nie chcę dalej tego ciągnąć...Nie chcę być potworem.Dotarłam na komisariat.Upadłam ale resztkami sił się podniosłam i weszłam do środka.Moje ciało zalała fala bólu.Zaczęło mi się kręcić w głowie a przed oczami pojawiły mi się mroczki.Jedyne co pamiętam to jak osuwam się na ścianę.Przez całą drogę do rzeczywistości  towarzyszył mi ból.Oszałamiał mnie.Tak właśnie...Czułam się oszołomiona.Nie byłam w stanie zrozumieć,co się dzieję,nie zdołałam tego ogarnąć.Moje ciało próbowało odrzucać ból i raz po raz zapadałam się na nowo w ciemność,wyciągając z agonii całe sekundy,a może nawet minuty,przez co jeszcze trudniej było mi uczepić się rzeczywistości.Próbowałam oddzielić od siebie te dwa stany.Ułudna była była czarna i aż tak bardzo w niej mnie nie bolało.Jawa była czerwona i kiedy w niej przebywałam,miałam wrażenie,jakby dopiero co przejechał mnie autobus a teraz biorę kąpiel w żrącym kwasie,przepołowiona na pół.Na jawie moje ciało zdawało się wić i podrygiwać,chociaż byłam pewna,że ból jest zbyt silny,żebym mogła się ruszać.Przygniatał mnie nie widzialny ciężar ale ja stawiałam mu upór.

    ***
Obudziłam się w szpitalu.Rozpoznałam go po ścianach i sprzętach które były tu poustawiane.Byłam podłączona do kroplówki.Nie odczuwałam już takiego bólu.Gdy spojrzałam w bok zobaczyłam jakąś młodą kobietę.Chyba jest lekarzem.
-O obudziłaś się wreszcie!Jestem doktor Christina  Brown.-Przedstawiła się i obdarzyła mnie uśmiechem
-Dzień dobry.Co się stało?-Zapytałam.
-Zemdlałaś na komisariacie.Będziesz miała gościa
-O nie!Chyba nie zadzwoniła pani do mojej mamy?
-Zadzwoniłam jest na korytarzu.Za jakieś pięć minut przyjdzie tu funkcjonariusz policji.
-Chyba już jest-Powiedziałam wskazując drzwi w których stał znajomy mi komisarz Williams.
-To świetnie.Proszę wejść.Zostawię was samych.-Powiedziała i wyszła.
-Dzień dobry pani Payne-Powiedział pan Williams z uśmiechem.
-Dzień dobry
-Chciałbym zadać pani kilka pytań...Oczywiście jeśli nie jest pani zmęczona.
-Nie nie.Proszę pytać
-Dobrze...Więc co chciała nam pani powiedzieć przedwczoraj? 
-Jaa...Chciałam złożyć zeznania.
-Czy wie pani że wykryto w pańskiej krwi narkotyki?-Zapytał z poważną miną.
-Ehm...
-No dobrze...Proszę zacząć od początku.
-Okeej...Wszystko zaczęło się cztery miesiące temu.Do brania namówiła mnie przyjaciółka.Miała na mnie tak wielki wpływ że się zgodziłam.To miał być,tylko jeden raz,ale później przerodziło się to w nałóg.Nie chciałam tego robić ale,nie mogłam wytrzymać bez narkotyków.Jestem teraz gotowa na to że mnie zamkną.-Powiedziałam całą historię w skrócie.
-Więc pani nie brała udziału w handlu.Tak?
-Tak.Tylko ta przyjaciółka handlowała.Nie raz wracała do domu pobita po wisiała komuś kasę.
-No to niech pani się nie martwi.Nie będzie pani nawet brała udziału w rozprawie sądowej.To pani się do nas zgłosiła i jeśli poda nam pani nazwisko pani koleżanki będzie dobrze.Pani natomiast będzie musiała chodzić na terapię.
-Ale jak to?Przecież brałam,a w internecie czytałam że zamykają za to w więzieniu albo zakładzie poprawczym prawda?
-Tak to prawda ale pani nawet nie brała udziału w handlu.Nie zrobiła pani nic złego więc jeśli poda pani ich nazwiska...
-Oczywiście.Evie  Collins i jej starszy brat Arthur Collins.
-Dobrze dziękuję pani.Do widzenia-Powiedział i z uśmiechem podał mi rękę.
-Dowidzenia-Powiedziałam odwzajemniając gest i potrząsając jego ręką.Po jego wyjściu za pomocą łokci usiadłam.Na stoliku nocnym leżał mój telefon wzięłam go do ręki i za uwarzyłam że mam dziesięć nieodebranych połączeń od Evie.Lepiej do niej nie odzwaniać....

Prolog

       "W miłości i zemście kobieta jest większym barbarzyńcą niż mężczyzna"

 ~~Z perspektywy Autora~~
   Siedemnastoletnia Isabella Payne jest  początkowo  wzorową uczennicą i nie sprawiającą problemów wychowawczych nastolatką.Rozstanie rodziców okazuje się dla niej dużym psychicznym przeżyciem. Znudzona monotonią swojego dotychczasowego życia zaprzyjaźnia się z Evie-najpopularniejszą dziewczyną w szkole.Pod jej wpływem zmienia się nie do poznania.Staje się szaloną imprezowiczką nie stroniącą od narkotyków, alkoholu i przypadkowego seksu.Jej mama ma tego dość i wysyła ją do Londynu z nadzieją że zmieni swoje zachowanie.Zamieszka tam ze swoim starszym bratem Liam'em i jego przyjaciółmi.Czy Bella się opamięta i uwolni od złego wpływu?Czy zacznie spełniać marzenia?Dowiecie się czytając mojego bloga "Zatrzymani w Miejscu..."!